Rehabilitacja po skręceniu stawu skokowego

Frank Dancevic: „Na Wimbledonie nie ma wanny, tenisiści kąpią się w śmietnikach”

Frank Dancevic: „Na Wimbledonie nie ma wanny, tenisiści kąpią się w śmietnikach”

Post by relatedRelated post

Frank Dancevic: „Na Wimbledonie nie ma wanny, tenisiści kąpią się w śmietnikach”

 

Kwalifikacje do Wimbledonu nie odbywają się pod słynnym adresem SW19, tylko w Roehampton. Darmowy wstęp dla publiczności, swojskie siedzenie na trawie… atmosfera rodem z miłego challengera. Kanadyjski tenisista Frank Dancevic ujawnia w swoim poście na Facebooku, że poziom usług oferowany przez turniej wielkoszlemowy zawodnikom z tego etapu rozgrywek jest również na poziomie challengera.

„Muszę powiedzieć, że jestem wyjątkowo rozczarowany usługami dla zawodników oferowanymi przez Wimbledon. To jest największy turniej na świecie i można by pomyśleć, że tenisiści są tam przyjmowani z otwartymi rękami. No to posłuchajcie, co wczoraj mi się przydarzyło.

Mój mecz drugiej rundy eliminacji rozpoczął się o 18.00. Wygrałem 6-7 7-6 6-2. Spotkanie trwało blisko 2,5 godziny. Biorąc pod uwagę, że przyjechałem tu prosto z challengera w Koszycach rozgrywanego na nawierzchni ziemnej, gdzie triumfowałem w całym turnieju, a już w czwartek muszę grać decydujący o awansie mecz na trawie rozgrywany w systemie do 3 wygranych setów, zależało mi na jak najszybszej regeneracji fizycznej oraz zjedzeniu posiłku. Tak sobie to zaplanowałem: regeneracyjny napój, rozciąganie, kąpiel w lodzie, masaż i kolacja.

A tak wyszło. O 20.45 skończyłem brać prysznic i zauważyłem, że restauracja dla zawodników jest zamykana o 21.00. Zostawiłem torbę w players’ lounge i decydowałem się najpierw zjeść posiłek. Do wyboru już tylko zostało tajskie curry i makaron z sosem mięsnym. To nie jest coś, co się marzy po meczu, ale zjadłem talerz makaronu.

Następnie pobiegłem do fizjoterapeuty na rozciąganie. Tam była kolejka, ale w sumie po 15 minutach się doczekałem i mogłem je odbyć. Kolejny krok to kąpiel w lodzie. Fizjoterapeuta mówi mi: „Sorry Frank, nie ma tu czegoś takiego. Zawodnicy wchodzą do śmietnika i nalewają tam sobie wody i lodu”. Haha, że co? W dodatku obsługa już poszła do domu i skończył się lód. To na serio? Wielomilionowa federacja i nie mają pomieszczenia regeneracyjnego z wanną? OK, nie ma sprawy.

Kolejny jest masaż. Widzę kolejkę graczy, którzy skończyli swoje mecze przede mną. Pytam, jak długo musiałbym czekać. Masażysta mówi, że nie wie, ale około godziny. Okazuje się, że na 128 tenisistów przypada dwóch specjalistów od masażu. To jakieś żarty? Ludzie, to jest Wimbledon. Zbierzcie się do kupy! Dodajcie dwóch więcej masażystów i skończycie robotę przed 21.00. To niesprawiedliwe dla wszystkich.

OK, leżę w końcu i czekam na masaż. Wkrótce mogę grać pięciosetówkę. Aż podbiega mój spanikowany trener i krzyczy: „Cholera, transport nie chce na nas czekać! Mówią, że mamy czas do 22.00 i potem jadą bez nas”. Mówię mu, żeby tam poszedł i się z nimi kłócił przez pół godziny i zatrzymał wóz. Po chwili on wraca i tłumaczy, że oni nie będą czekać. Zarządca kierowców powiedział, że samoloty też nie czekają na swoich pasażerów. Dodał jeszcze, że jesteśmy bogaci i stać nas na taksówkę. No nie wierzę. Przede mną jeszcze dwóch tenisistów czeka na wykonanie masażu. Jeden z nich od razu się zrywa i biegnie na transport. Mówię do trenera, żeby błagał o zatrzymanie samochodu. Wreszcie kończę masaż, jest 22.35. Zostawiłem torbę w players’ lounge. Idę tam i… drzwi zamknięte. Nie mogę zabrać moich rzeczy, cała obsługa turnieju poszła do domu, wóz odjechał.

O 22.45 staliśmy z innym tenisistą w tej samej sytuacji. Udało nam się znaleźć jednego ochroniarza, który akurat był bardzo miły i otworzył nam drzwi, żebyśmy mogli zabrać bagaż, a potem zawołał nam taksówkę. O 23.00 wyjechaliśmy z obiektu. Największy turniej na świecie…

No bo podobno „nie ma Londyn, jest Lądek”. Tylko czy wyobrażacie sobie takie rzeczy w spa w Lądku Zdroju?

About