W trzeciej rundzie widzę Marina Cilicia. Chorwat może wykorzystać stosunkowo dobrze ułożoną drabinkę. Na dobry początek i efektywną rozgrzewkę – Paul-Henri Mathieu. Co ciekawe, panowie spotkali się do tej pory ze sobą siedem razy, z czego aż sześć w 2008 roku. Do jednego z tych starć doszło właśnie na Wimbledonie (Marin wygrał 6-7, 6-3, 6-4, 7-6), ale ogólnie ten 2008 rok zakończyli remisowo (3-3). Ostatni raz grali ze sobą w tym roku w Madrycie. Lepszy po trzech setach był młodszy o sześć lat Chorwat. I w tym rzecz, Mathieu ma już swoje najlepsze lata za sobą i nie powinien specjalnie zagrozić Ciliciowi. Szkoda Francuza, był swego czasu jednym z moich ulubionych tenisistów, ale trzeba przyznać, że nie miał szczęścia w losowaniu. Drugiej rundy Marin również nie będzie miał najtrudniejszej. Zmierzy się ze zwycięzcą pojedynku pomiędzy Andreasem Haider-Maurerem a Kyle’m Edmundem, czyli półfinalistą juniorskiego turnieju z poprzedniego roku. Młody Brytyjczyk powinien wykorzystać swoją szansę i pokonać Austriaka. W kolejnym meczu będzie miał okazję pokazania się szerszej publiczności, jednak nie będzie miał na to więcej niż dwóch godzin.

W trzeciej rundzie zaczną się problemy Chorwata i niewykluczone, że na tym się zakończy jego przygoda. Jego katem może być Tomas Berdych. Może, ale jak wcześniej zaznaczyłem nie musi. Zanim jednak dojdzie do tego starcia, Czech musi wyeliminować Viktora Hanescu i Bernarda Tomicia. Nie jest to absolutnie zadanie wymagające. Może Australijczyk kilka razy dojdzie do słowa, wykorzysta siłę swojego serwisu, tak jak na tenisistę, który osiągnął tu rok temu czwartą rundę, przystało. To właśnie w ubiegłej edycji ci tenisiści zmierzyli się ze sobą po raz pierwszy i jak na razie ostatni. Birdman po przegranym pierwszym secie w tie breaku, trzy kolejne zwyciężył i cieszył się z awansu do ćwierćfinału. Przeczuwam powtórkę z rozrywki.

Faworytem ewentualnego pojedynku trzeciej rundy pomiędzy Berdychem a Ciliciem będzie ten pierwszy. To byłby ich ósmy bezpośredni mecz. Pięć z nich rozstrzygał na swoją korzyść Czech. Jedyną rywalizację, jaka miała miejsce między nimi na trawie, wygrał jednak Cilić. To było w ubiegłym roku w Queen’s Clubie po bardzo zaciętym spotkaniu. Życzyłbym sobie, aby teraz było podobnie, ale jak spoglądałem na transmisję z tegorocznej edycji, kiedy to w pierwszej rundzie zmagał się z Marinko Matoseviciem, to mam bardzo duże o to obawy. Chorwat grał od niechcenia, sprawiał wrażenie, jakby znalazł się tam za karę. Mało tego, w pokazówce w Hurlingham przegrał z Edmundem, z którym najpewniej zagra w drugiej rundzie. Ponadto nie można zapominać o tym, że Tomas w 2010 roku grał tutaj w finale, po drodze pokonując zarówno Federera, jak i Djokovicia. Dlatego też mimo wszystko stawiam na Czecha.
Fot. Julian Finney/Getty Images Europe

Fot. Julian Finney/Getty Images Europe

Ciekawie zatem zapowiada się walka o drugie miejsce w pierwszym ćwierćfinale. Warto przypomnieć, że w 2012 roku Czech zakończył turniej już po pierwszym meczu, w którym przegrał z… właśnie Gulbisem po trzech tie breakach! Poza tym tenisiści walczyli ze sobą sześciokrotnie, a ostatni raz miał miejsce bardzo niedawno na Rolandzie, na którym Ernests wygrał zaskakująco łatwo w trzech setach. Czy tym razem będzie podobnie? Na pewno nie. Berdych na trawie sprawi o wiele większe problemy, ale końcowy rezultat może być taki sam. Wierzę w Łotysza i może życzeniowo, ale stawiam na niego. Mamy więc pierwszy ćwierćfinał – Djoković vs. Gulbis, czyli półfinał sprzed dwóch tygodni z Paryża. Rozstrzygnięcie również będzie podobne, czyli awans Novaka. Tym razem do półfinału.